niedziela, 14 października 2018

Grób mistrza kapitana Blooda

Kto w młodości czytał książkę "Kapitan Blood" mógł z tej wspaniałej historii piracko-miłosnej zapamiętać pewne nazwisko. 


Tego zażywnego pana co spoczywa z głową na armacie.
 
* * * 
Jego służba pod de Ruyterem nie poszła na marne. To był wielki żeglarz. Ale niech mnie grom strzeli! Uczeń wart jest mistrza. W całej królewskiej marynarce nie ma z pewnością równie dzielnego dowódcy. Rzucić się umyślnie między te dwa okręty, przykładając niemal lufy armat do kadłubów, i spłatać później nieprzyjacielowi takiego figla! To wymaga odwagi, pomysłowości, inicjatywy! I nie tylko my, szczury lądowe, daliśmy się zwieść jego manewrowi. Nawet ten hiszpański admirał nie zdołał w porę przewidzieć jego zamiarów i Blood dał mu mata. To wielki człowiek, panno Bishop, człowiek godny uznania.
 * * * 
No dobra, spytają czytelnicy cykli marynistycznych, znamy Nelsona, znamy Hornblowera  a kimże jest ten słynny Holender? 

Walczył z każdym kto się  wówczas liczył na morzach  Anglikami, Szwedami, Hiszpanami, Duńczykami i piratami. I wygrywał.  


Tu można zobaczyć na pięknym marynistycznym obrazie, jak przechwycił flagowy statek angielskiej floty. 

Gibraltar wydaje się od zawsze brytyjski, ale admirał toczył o niego boje z Hiszpanami  co też zostało pięknie odmalowane.   


Holendrzy też wspominają czasy imperium i uczą o swojej przeszłości dzieci szkolne na lekcjach muzealnych (wspaniale prowadzonych zresztą) .  Grób ma ozdobny w kościele De Nieuwe Kerk (zdesakralizowanym, to Holandia).  

I wiecie co? Przy tym ozdobnym grobie jest tabliczka z biografią admirała (w dwóch językach, ang. jest powszechny w Amsterdamie). Trochę niewyraźnie mi wyszła, z ręki na zoomie. Ale da się odczytać, dystans.